Nasi pradziadkowie głodowali bardziej niż dzieci w Afryce. Czy strach przed niedożywieniem mamy w genach? Kategoria:
XIX WIEK
Data publikacji: 11.04.2016
Autor: Mateusz Zimmerman
facebook twitter
Dzieci – blade i ciche jak ryby, dorośli – słabi i wiotcy jak powrósła. 50 tysięcy zgonów spowodowanych głodem rocznie. Średnia długość życia: mniej niż 30 lat. Tak wyglądało niespełna 150 lat temu życie milionów Polaków.
25 tysięcy każdego dnia – tyle ludzi umiera z głodu na świecie w naszych czasach. Jak pisze w swojej, wydanej w właśnie w Polsce, książce Martín Caparrós, głód po wiekach obecności dostrzegalnej dla każdego, także w tak zwanym cywilizowanym świecie, przeszedł do świata zjawisk, które pokazywane są jedynie w telewizji, jako historie dotyczące kogoś innego.
Cofnijmy się o półtora stulecia. Czasy odległe, ale miejsca już niekoniecznie: Galicja, połowa XIX wieku. Niejedno nieszczęście spadło wówczas na tę krainę, ale każde kończyło się głodem. Stanisław Szczepanowski, XIX-wieczny badacz galicyjskiej nędzy, ze smutkiem konstatował:
Nie byłem w stanie wyszukać czy to w Europie, czy w Azyi kraju, w którymby na głowę mniej produkowano, w którymby się gorzej i nędzniej żywiono jak w Galicyi (…) Każdy Galicyanin pracuje za pół człowieka, a je za ćwierć.
W drugiej połowie XIX-wieku w Galicji głód zabijał nawet 50 tysięcy osób rocznie! Na ilustracji obraz Aleksandra Kotsisa "Matula pomarli" (źródło: domena publiczna).
W drugiej połowie XIX-wieku w Galicji głód zabijał nawet 50 tysięcy osób rocznie! Na ilustracji obraz Aleksandra Kotsisa „Matula pomarli” (źródło: domena publiczna).
Nie było w tym ani zaściankowej emfazy (autor studiował i pracował w Europie Zachodniej), ani retorycznej przesady. Galicyjską nędzę Szczepanowski opisał przy pomocy liczb. Był to obraz krainy głodu, ubóstwa i rozpaczy.
Duchy, ryby i góry końskiego ścierwa
Ukraiński pisarz i działacz społeczny tamtego czasu Iwan Franko wyliczał co najmniej sześć wielkich klęsk głodowych, które przeszły przez Galicję od 1847 roku.
Prawdopodobnie największa z nich nastąpiła po lecie 1889 roku. Brakowało owsa, siana, buraków i ziemniaków. Chłopi byli zmuszeni pozbywać się trzody poniżej wartości, bo nie mieli czym jej karmić. Zimą masowo zabijano konie – jednak pomimo gorączki głodowej czy zgonów z wycieńczenia nie jedzono ich mięsa.
Prasowe apele władz o włączenie koniny do diety nie skutkowały, bo chłopi na ogół nie umieli czytać, a co ważniejsze: kategorycznie sprzeciwiał się temu Kościół. Na polach i w lasach leżały góry niepogrzebanego końskiego ścierwa.
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Martína Caparrósa pod tytułem "Głód" (Wydawnictwo Literackie 2016).
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Martína Caparrósa pod tytułem „Głód” (Wydawnictwo Literackie 2016).
Korespondent „Kurjera Lwowskiego” pisał po wizycie w pewnej wsi, że ludzie krążą po okolicy jak duchy, a dzieci są blade i ciche, jak ryby.
Nie wiadomo, ilu mieszkańców Galicji zmarło w tym czasie – jednak Szczepanowski niewiele wcześniej szacował, że z głodu oraz chorób i infekcji wywołanych niedożywieniem umierało na tych terenach co najmniej 50 tysięcy ludzi rocznie! Przeciętna długość życia wynosiła 27 lat dla mężczyzny i niewiele więcej dla kobiety.
Zobacz również:
Skutki wielkiego kryzysu w USA (1929-1933). Ćwierć miliona wygłodzonych dzieci, fala gwałtów i samobójstw
Franciszek Józef I. W Krakowie nadal go kochają, ale czy ten habsburski cesarz rzeczywiście zrobił dla Polaków coś dobrego?
Anatomia nędzy. Dlaczego w XIX-wiecznym Londynie matki sprzedawały swoje dzieci?
Lud żywiony gorzej od angielskich nędzarzy
W głodowym zaklętym kręgu znalazło się chłopstwo. Galicyanin nędznie się żywi, więc kiepsko pracuje; nie może się żywić lepiej, bo za mało pracuje i wcześnie umiera, bo się nędznie żywi – pisał Szczepanowski.
Galicyjscy chłopi w XIX wieku egzystowali na skraju śmierci głodowej. Na ilustracji obraz obraz Aleksandra Kotsisa "Bez dachu" (źródło: domena publiczna).
Galicyjscy chłopi w XIX wieku egzystowali na skraju śmierci głodowej. Na ilustracji obraz obraz Aleksandra Kotsisa „Bez dachu” (źródło: domena publiczna).
Chłopi jedli najczęściej to samo dzień w dzień: kaszę, otręby, bób, kapustę – ale już niekoniecznie chleb, bo pszenica i żyto szły na sprzedaż. Mleko było tylko latem, bo zimą niedożywionych krów nie sposób było doić. Mięso – tylko wtedy, gdy padła krowa albo od wielkiego święta ubito świnię. Bardziej wartościową żywność wymieniano na ubranie czy buty.
Woda zagotowana z mąką, kasza gotowana z rzepą lub marchwią, ziemniaki (jeśli się udały), olej lniany jako jedyna omasta – wymieniał Stanisław Pigoń, późniejszy słynny historyk literatury polskiej, który wywodził się z chłopskiej rodziny na Podkarpaciu. Ludzie po takiej strawie byli wychudzeni, a ku wiośnie, po wielkim poście, słabi i wiotcy, jak powrósła – wspominał.
Profesor Stanisław Pigoń, jako chłopski syn z Podkarpacia, w młodości na własnej skórze doświadczył galicyjskiej nędzy (źródło: domena publiczna).
Profesor Stanisław Pigoń, jako chłopski syn z Podkarpacia, w młodości na własnej skórze doświadczył galicyjskiej nędzy (źródło: domena publiczna).
Mieszkańcy Galicji spożywali ponad dwukrotnie mniej zboża i mięsa niż obywatele innych krajów. Cały lud nasz o wiele gorzej jest żywionym od nędzarzy angielskich, [utrzymywanych] z funduszy publicznych – twierdził Szczepanowski.
Jeden kożuch na rodzinę
Żyło się drożej i zarabiało mniej niż w innych krajach monarchii austriackiej. Poziom analfabetyzmu był najwyższy. Na wsiach mieszkało się w jednoizbowych chatach z malutkimi okienkami, aby łatwiej móc je ogrzać. Nierzadko część pomieszczenia była stajnią.
Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.
Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.
Dzieci nie miewały spodni ani butów – biegały boso do późnej jesieni w jednej płóciennej koszuli. Na całą rodzinę przypadał jeden kożuch i para butów, więc w zimie z domu mogła wyjść tylko jedna osoba.
Głód i choroby zbierały w XIX-wiecznej Galicji co roku śmiertelne żniwo. Na ilustracji rysunek Bronisława Kamińskiego "Niedola rolnika" (źródło: domena publiczna).
Głód i choroby zbierały w XIX-wiecznej Galicji co roku śmiertelne żniwo. Na ilustracji rysunek Bronisława Kamińskiego „Niedola rolnika” (źródło: domena publiczna).
Higiena ograniczała się do opryskania twarzy wodą, więc szerzyły się – zwłaszcza w zamieszkanej przez Ukraińców Galicji Wschodniej – gruźlica, tyfus, ospa, a do epidemii cholery dochodziło w niektórych okolicach niemal rokrocznie.
Po zniesieniu pańszczyzny w 1848 roku ziemię rozparcelowano w taki sposób, że chłopom przypadały spłachetki – najczęściej zbyt małe, aby zapewnić paszę choćby dla jednej krowy, a cóż dopiero mówić o utrzymaniu rodziny pracą na roli. Taki „półgospodarz”, jak go nazywano, był zmuszony zadłużać się u lichwiarzy „pod przyszłe żniwa”, zastawiając czy to płody rolne, czy to narzędzia.
Wódka, anioły i delikatne mięso
Szerzyło się pijaństwo – właścicielom ziemskim, wobec problemów ze zbytem zboża, opłacało się głównie gorzelnictwo. Tanią i pędzoną przeważnie na miejscu wódkę chłopi pili także na kredyt, zastawiając w końcu u karczmarza i ziemię, i chałupę.
Galicyjska prasa regularnie donosiła o działalności fabrykantek aniołków.
Galicyjska prasa regularnie donosiła o działalności fabrykantek aniołków.
Bieda rodziła kolejne patologie. Martin Pollack pisze o tak zwanym fabrykowaniu aniołów – kobiety nie były w stanie wyżywić kolejnego dziecka w rodzinie, więc „oddawały” je innej kobiecie, która je za drobną opłatą uśmiercała. Najczęściej – po prostu głodząc.
Wreszcie: „handel delikatnym mięsem”, jak określano to w ówczesnej prasie. Co bardziej atrakcyjne dziewczęta były wyrywane z rodzin przymierających głodem i wywożone do burdeli w Nowym Jorku, Buenos Aires czy Rio do Janeiro. Polski ekonomista Leopold Caro, twierdził, że na przełomie XIX i XX stulecia z Galicji do samej tylko Ameryki Południowej wywożono co roku około 10 tysięcy dziewcząt.
Pewien znany żydowski sutener uczestniczący w tym procederze uważał, że to działalność w zasadzie charytatywna – bo przecież u nas taka durna dziewucha nie ma nawet co włożyć do gęby i musi chodzić w brudnych łachmanach.
Kolejnym obliczem galicyjskiej nędzy był handel żywym towarem. Do burdeli po drugiej stronie Atlantyku trafiły dziesiątki tysięcy dziewczyn z Galicji. Na ilustracji kadr z nakręconego w okresie międzywojennym filmu "Szlak hańby", który przybliżał widzom ten proceder.
Kolejnym obliczem galicyjskiej nędzy był handel żywym towarem. Do burdeli po drugiej stronie Atlantyku trafiły dziesiątki tysięcy dziewczyn z Galicji. Na ilustracji kadr z nakręconego w okresie międzywojennym filmu „Szlak hańby”, który przybliżał widzom ten proceder.
Przez cały ten czas Galicja odnotowywała dodatni przyrost naturalny – liczba ludności wzrosła z czterech i pół do ponad siedmiu milionów. Ludność, która tak mało zarabia, jest tak biedna i tak nędznie się odżywia, ma na utrzymaniu o wiele więcej dzieci niż w innych krajach – stwierdzał Szczepanowski.
Dziedzic bez kapitału, chłop bez wstydu
Jak dojrzewała osławiona „galicyjska nędza”?
Ziemie, które Austria nazwała Królestwem Galicji i Lodomerii, Rzeczpospolita straciła na tyle wcześnie, że nie zdążyły się one „załapać” na reformy stanisławowskie. Z kolei Wiedeń zagarnął je zbyt późno, aby dotarły tu przemiany ery „oświeconego absolutyzmu”. Nową prowincję cesarstwo zamierzało traktować jak kolonię i przede wszystkim eksploatować. Zwłaszcza przy pomocy podatków.
Austriackie władze traktowały Galicję niemal jak kolonię. Zależało im tylko na wyciśnięciu z ludzi możliwie największych podatków. Nic zatem dziwnego, że większość jej mieszkańców żyła w skrajnie trudnych warunkach (źródło: domena publiczna).
Austriackie władze traktowały Galicję niemal jak kolonię. Zależało im tylko na wyciśnięciu z ludzi możliwie największych podatków. Nic zatem dziwnego, że większość jej mieszkańców żyła w skrajnie trudnych warunkach (źródło: domena publiczna).
Przed zaborami Galicja odprowadzała do państwowego skarbca 4 miliony złotych, a w 1840 roku Wiedeń wyciskał z niej już ponad 50 milionów – takie dane podawał jeden z najważniejszych historyków polskich XIX stulecia Walerian Kalinka. Podatki jeszcze podniesiono po likwidacji pańszczyzny. Gdy właściciele ziemscy musieli zacząć płacić za pracę swoim byłym poddanym jak robotnikom, byli już niemal całkowicie wydrenowani z kapitału.
Niedawny dziedzic mógł zaoferować tylko lichą płacę i tylko na lichą pracę mógł liczyć. Chłop z kolei – uwłaszczony na paru morgach ziemi – mógł się bogacić w zasadzie tylko poprzez kradzież. Nauczyło go to „czynić szkodę bez wstydu” i nie dbać ani o własną, ani o cudzą ziemię.
Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.
Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.
Chłopstwo zajmowało się rolą, jak umiało: bez troski o nawożenie, bez stosowania płodozmianu, z prymitywnymi narzędziami w rękach. Z kolei właściciele ziemscy, nawet ci bardziej rzutcy, tkwili w antyrozwojowej pułapce: cokolwiek zarobili własną ciężką pracą czy zaoszczędzili, zjadały podatki lub spłata pożyczek na zbójecki procent (innych nie było).
Nie ma przemysłu, jest eksploatacja
W tym samym czasie w Królestwie Polskim prężnie już rozwijał się przemysł. Tamtejsze towarzystwa kredytowe pożyczały co bardziej przedsiębiorczym miliony rubli na budowę i uruchamianie fabryk. Władze Królestwa wykorzystywały depozyty do akcji kredytowej – tymczasem Wiedeń wszystkimi możliwymi metodami zagarniał je do własnej kasy.
Dla Wiednia Galicja była źródłem tanich surowców oraz rynkiem zbytu produktów wytwarzanych w bardziej rozwiniętych częściach monarchii. Było to szczególnie dobrze widoczne po odkryciu w Galicji bogatych złóż ropy naftowej (źródło: domena publiczna).
Dla Wiednia Galicja była źródłem tanich surowców oraz rynkiem zbytu produktów wytwarzanych w bardziej rozwiniętych częściach monarchii. Było to szczególnie dobrze widoczne po odkryciu w Galicji bogatych złóż ropy naftowej (źródło: domena publiczna).
Brak lokalnych inwestycji Austrii nie przeszkadzał, bo widziała w prowincji wyłącznie źródło surowców i rynek zbytu dla tanich wyrobów z metropolii. Przedmioty, których najlichsza zagraniczna mieścina sama sobie dostarcza, Galicja sprowadza z Wiednia – zżymał się Kalinka, mówiąc o targu austriackich fabrykantów.
Jeszcze na przełomie XVIII i XIX wieku wysokie ceny zboża dawały Galicji minimum ekonomicznej stabilizacji. Potem spadły na nią nie tylko nieszczęścia naturalne – susze, grad, powodzie – ale też cios zgoła globalizacyjny, o którego szerszym kontekście pisze wspomniany Caparrós w „Głodzie”: Amerykanie zalali Europę tanią pszenicą. Dla Galicji zaczęło się trwałe osuwanie w cywilizacyjną zapaść.
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Martína Caparrósa pod tytułem "Głód" (Wydawnictwo Literackie 2016).
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Martína Caparrósa pod tytułem „Głód” (Wydawnictwo Literackie 2016).
Matka Boska Nowojorska czyli emigracja
Częściowym ratunkiem dla galicyjskich nędzarzy stała się emigracja. Na fali „wielkiego głodu” w 1890 roku tysiące chałupników i robotników ruszyło ku zaborowi rosyjskiemu, żeby tam zarobić na chleb. Innym kierunkiem była podróż za ocean – najczęściej po nielegalnym zwerbowaniu przez agentów emigracyjnych, którzy zarabiali na tym procederze krocie.
Ciemnemu polskiemu chłopstwu agenci opowiadali na przykład, że Statua Wolności, która ich przywita w Ameryce, to „święta Maria, Matka Boża, Królowa Polski”. Zarobki w amerykańskich hutach czy kopalniach (dolar za dzień pracy) były głodowe, ale dla wielu uchodźców to i tak był majątek w porównaniu z tym, za co wcześniej musieli żyć w Galicji – o ile w ogóle widzieli w niej na oczy gotówkę.
Dla dziesiątek tysięcy galicyjskich nędzarzy Ameryka była prawdziwą ziemią obiecaną (źródło: domena publiczna).
Dla dziesiątek tysięcy galicyjskich nędzarzy Ameryka była prawdziwą ziemią obiecaną (źródło: domena publiczna).
W kraju powoli zaczynało coś drgać, kiedy w 1888 roku namiestnika Filipa Zaleskiego zastąpił Kazimierz Badeni związany ze Stańczykami. Nacisk polskich polityków i ich coraz większe wpływy w Wiedniu pozwoliły rozpocząć jakąkolwiek politykę inwestycyjną. Pod koniec XIX wieku ruszyła spółdzielczość – kółka rolnicze zaczęły tworzyć sklepy, składy i hurtownie. Adaptujący się do nowych czasów właściciele ziemscy także tworzyli spółki, aby móc sprzedawać między innymi bydło i trzodę chlewną.
Tak czy inaczej: II Rzeczpospolita dostała w spadku po „Najjaśniejszym Ponie Cysorzu” kraj, który trzeba było podnosić z gospodarczego i społecznego kryzysu. Za satyryczną nazwą: „Golicja i Głodomeria” – nie kryje się historia żartobliwa, lecz tragiczna.
Bibliografia:
Martín Caparrós , Głód, Wydawnictwo Literackie 2016.
Mieczysław Czuma, Leszek Mazan, Austriackie gadanie czyli Encyklopedia galicyjska, Oficyna Wydawnicza Anabasis 2013.
Zbigniew Fras, Galicja, Wydawnictwo Dolnośląskie 1999.
Walerian Kalinka, Galicja i Kraków pod panowaniem austriackim. Wybór pism, Księgarnia Akademicka 2001.
Martin Pollack, Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji, Czarne 2011.
Stanisław Szczepanowski, Nędza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego, Gubrynowicz i Schmidt 1888.
W PORÓWNANIU DO RZYMSKOKATOLICKIEJ I ŻYDOWSKIEJ CYWILIZACJI STAROŻYTNA CYWILIZACJA RZYMU ZAŁOŻONA PRZEZ MYSIÓW Z TROJI TO STANY ZJEDNOCZONE AMERYKI PÓŁNOCNEJ
Komentarze
Prześlij komentarz