Dr Szymon Kardaś: Uważam prawdopodobieństwo dużej wojny na Ukrainie za niewielkie Dorota KowalskaDorota Kowalska28 stycznia 2022, 12:10
Dr Szymon Kardaś: Uważam prawdopodobieństwo dużej wojny na Ukrainie za niewielkie
Dorota KowalskaDorota Kowalska28 stycznia 2022, 12:10
Dr Szymon Kardaś: Uważam prawdopodobieństwo dużej wojny na Ukrainie za niewielkie
Dr Szymon Kardaś: Uważam prawdopodobieństwo dużej wojny na Ukrainie za niewielkie AP/Associated Press/East News
Dodaj komentarz:
Udostępnij:
W sytuacji, w której nie uda się na obecnym stadium negocjacji między Rosją, Zachodem i Ukrainą osiągnąć jakiegoś rodzaju porozumienia, najbardziej prawdopodobny wariant, to lokalny konflikt w Donbasie, co być może wiązałoby się z przesunięciem granicy strefy okupacyjnej zajmowanej przez tak zwane Republiki Ludowe DNR i ŁNR - mówi dr Szymon Kardaś, z zespołu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jak pan ocenia ryzyko wojny na Ukrainie?
Pytanie, co mamy na myśli mówiąc „wojna”, bo jeśli mówimy o tak zwanej wielkiej wojnie, czyli inwazji na pełną skalę, o takich scenariuszach rozmawia się w ostatnich tygodniach, to osobiście uważam ten wariant za mało prawdopodobny.
Właśnie, bo mówi się o kilku możliwych scenariuszach: o buncie w republikach samozwańczych, zajęciu Charkowa, wprowadzeniu rządu marionetkowego w Kijowie. Który z nich jest najbardziej prawdopodobny? Jak zagra Władimir Putin?
Moim zdaniem bardzo wysoka licytacja rosyjska, wywieranie bardzo silnej presji politycznej i wojskowej oznacza, że głównym celem Putina jest doprowadzenie do sytuacji, w której Rosjanie nie musieliby użyć siły. Użycie siły zawsze wiąże się z pewnego rodzaju ryzykiem i oczywiście im większa skala operacji, tym to ryzyko jest większe. A Władimir Putin jako przywódca rządzący Rosją przez dwadzieścia lat, moim zdaniem, udowodnił, że nie podejmuje decyzji ryzykownych. On czasami podejmuje decyzje, które okazują się kosztowne, ale z jego punktu widzenia wiążące się z mniejszym ryzykiem, na przykład mniejszym ryzykiem poniesienia strat w ludziach. Przykłady można mnożyć, że wspomnę chociażby o operacji zajęcia Krymu, czy też o tym, co obserwowaliśmy w Donbasie w roku 2014-2015.
Więc, który scenariusz?
W sytuacji, w której nie uda się na obecnym stadium negocjacji między Rosją, Zachodem i Ukrainą osiągnąć jakiegoś rodzaju porozumienia, najbardziej prawdopodobny wariant, to lokalny konflikt w Donbasie, co być może wiązałoby się z przesunięciem granicy strefy okupacyjnej zajmowanej przez tak zwane Republiki Ludowe DNR i ŁNR. Wydaje mi się, że jeśli mówimy o wariantach, które Rosjanie rozważają, jeśli nie będą mieli innego wyjścia i będą chcieli po wysokiej licytacji jednak użyć siły, to moim zdaniem grozi nam lokalny konflikt donbaski.
O co teraz właściwie Władimir Putin licytuje?
Putin od lat licytuje w tej samej kwestii. Tylko w tej chwili licytuje bardzo ostro, ale cele są niezmienne. Celem Federacji Rosyjskiej jest doprowadzenie do sytuacji, w której dojdzie do podziału stref wpływów między kluczowymi graczami, sfer, które z rosyjskiego punktu widzenia są strategiczne. Chodzi tu przede wszystkim o przestrzeń poradziecką, którą Rosja traktuje jako swoją strefę wpływów, albo, tak jak oni sami to nazwali językiem trochę bardziej neutralnym, strefę uprzywilejowanych interesów. Rosjanom zależy na tym, aby kraje przestrzeni poradzieckiej miały mniejsze prawa do podejmowania daleko idących suwerennych decyzji w polityce zagranicznej, takich jak członkostwo w blokach polityczno-wojskowych, czy członkostwo w ugrupowaniach integracyjnych, takich jak NATO, czy ugrupowaniach integracyjnych o innym charakterze, takich jak Unia Europejska. Właśnie o to licytuje Rosja i wynika to wprost z propozycji, które przedstawiła Federacja Rosyjska w grudniu ubiegłego roku.
Te cele są do osiągnięcia przez Rosjan, pana zdaniem?
To bardzo dobre pytanie. Piłeczka jest w tej chwili po stronie szeroko rozumianego Zachodu, instytucjonalnego Zachodu. Pytanie, na ile ten Zachód będzie gotowy, by podjąć z Rosją realne negocjacje w tej sprawie. To, co obserwujemy na razie, biorąc pod uwagę sygnały, które docierają do nas w przestrzeni publicznej - nie ma gotowości po stronie zachodniej, by zawierać z Rosją tego typu porozumienia, tym bardziej je formalizować, w formie chociażby traktatów. I po konsultacjach rosyjsko-amerykańskich, ale też po konsultacjach rosyjsko-natowskich, po konsultacjach, które się odbyły w ramach OBWE i innych rozmowach, które mieliśmy na poziomie bilateralnym między Rosją a wybranymi przedstawicielami państw zachodnich, takiej gotowości nie widać. W związku z tym wydaje się, że w horyzoncie najbliższych tygodni, czy miesięcy perspektywa zawarcia tak sformalizowanego porozumienia, jakiego życzyłaby sobie Rosja, jest nierealna. Myślę, że Rosjanie też zdawali sobie z tego sprawę, licytując tak wysoko, że trudno będzie zmusić stronę zachodnią do tego, by na podpisanie tego typu traktatów się zgodziła. W związku z tym, moim zdaniem, kalkulacja rosyjska jest następująca: stworzymy sytuację silnej presji polityczno-wojskowej, co zbuduje odpowiednią atmosferę, tak by kontynuować dialog dyplomatyczny z Zachodem i poczekamy: być może w którymś momencie ta spójność zachodnia zostanie przerwana. Rosjanie liczą na to, że być może na jakimś etapie negocjacji będzie możliwe osiągnięcie jakiegoś rodzaju porozumienia, które może nie będzie tak daleko idące jak Rosjanie to proponowali w grudniu, ale de facto posunie trochę do przodu plan rosyjski rozgraniczenia stref wpływów.
Komentarze
Prześlij komentarz